Zawirowania, jakie dało się zauważyć w ciągu ostatnich miesięcy na rynku walutowym sprawiły, że o kredyt hipoteczny trudniej, zarówno w polskiej, jak i obcej walucie. Jeszcze w roku 2008, kiedy wartość franka szwajcarskiego oscylowała wokół 2 zł, nikt nie spodziewał się, że za zaledwie trzy lata będzie trzeba zapłacić za niego prawie tyle, co za euro. Ludzie, którym wtedy, ale i wcześniej udzielono kredytów hipotecznych w tej walucie rwali włosy z głowy – rata ich kredytów wzrosła o kilkaset złotych. Panikę dało się wyczuć również wśród banków, które masowo zaczęły wycofywać ofertę kredytów hipotecznych nie tylko we franku, ale również w euro. Dziś kredyt w walucie można otrzymać zaledwie w kilku bankach, a i tak nie jest to łatwe. Pozostaje więc pytanie – obca waluta czy złoty?
Odpowiedź nie jest prosta, gdyż zależy od wielu czynników. Postarajmy się je razem przeanalizować. Zaletą kredytów w obcej walucie, najczęściej we wcześniej wspomnianych euro i frankach, jest niższe oprocentowanie. I tak rata kredytu na 300 tysięcy na 30 lat może być nawet o kilkaset złotych niższa. Z drugiej jednak strony, jako klienci, którzy zarabiają w złotych, jesteśmy dla banku osobami „podwyższonego ryzyka”. Oznacza to, że nasza zdolność kredytowa musi być większa, niż gdybyśmy decydowali się na kredyt w złotych. Załóżmy jednak, że tę zdolność mamy.
Na co trzeba zwrócić uwagę wybierając kredyt w obcej walucie?
Przede wszystkim na spread. Brzmi dość tajemniczo, prawda? Spread to nic innego, jak różnica między kursem waluty po jakiej bank nam ją sprzedaje a tym, jaką od nas kupuje – zupełnie, jak w kantorze. Przykładowo – frank kosztuje 3 zł, gdy go kupujesz, ale możesz go sprzedać już tylko za 2,8 zł. Spread wynosi więc 20 groszy. Mało, prawda? Ale tylko, jeśli mówimy o małych kwotach, a wartość kredytu hipotecznego z pewnością do takich nie należy.
Warto zauważyć, że w sierpniu tego roku (2011) została uchwalona ustawa antyspreadowa. Oznacza to, że klient będzie mógł kupić walutę w kantorze lub innym banku, który zaoferuje mu ją w korzystniejszej cenie. Dzięki temu można zaoszczędzić, gdyż kwoty te mogą się różnić. Teraz bank nie będzie mógł żądać dodatkowych opłat za tego typu operację. W umowie kredytowej będzie musiała znaleźć się również informacja o wartości spreadu. Ważne jest też to, że ustawa obejmuje nie tylko nowych, ale również starych kredytobiorców.
W banku, który udziela nam kredytu w obcej walucie, powinniśmy też dopytać, czy istnieje ewentualna możliwość przewalutowania kredytu i na jakich zasadach. Zwykle jednak na taką operację decydujemy się już po fakcie, to znaczy wtedy, kiedy wahania w kursie walut już nastąpiły. Niestety nie da się tego przewidzieć, więc straty i tak poniesiemy.
Z udzielania kredytów w obcej walucie wycofało się większość banków. Są też takie, które go udzielają, ale ich warunki, w tym marża od udzielenia są tak kosmiczne, że nieosiągalne. Do banków, w których kredyt hipoteczny w obcej walucie nadal można otrzymać „bez problemów” należy Nordea.
Czy warto? Tak, jak pisałam na początku – to zależy. Zarówno od banku, jak i od nas. My musimy pamiętać, że taki kredyt to z jednej strony duża oszczędność, ale z drugiej duże ryzyko.